Mongolska Ścieżka |
MONGOLSKA ŚCIEŻKA
Ogromnym walorem podróży lądowej jest stopniowe przyzwyczajanie się do zmieniających się krajobrazów i klimatów. Po drodze nawiązujemy znajomości, uczymy się pierwszych słów po mongolsku. W podróży kwitnie życia towarzyskie i handlowe. Co kilka godzin pociąg przystaje na kolejnych stacjach – można rozprostować nogi, ale również kupić dowolny towar, bo perony, z chwilą przyjazdu pociągu, zamieniają się w ruchliwe bazary. Podczas postojów zaopatrujemy się również w jedzenie. W europejskiej części Rosji dominują pirożki czeburieki i pielimeni, na Syberii – różne gatunki orzeszków, nad Bajkałem - ogromna różnorodność wędzonych, suszonych, gotowanych ryb. Po tygodniu podróży, całkowicie już przestawieni na azjatycki styl życia wysiadamy w Ułan Bator.
Stolica Mongolii jest niezwykle chaotyczna. W centrum miasta sąsiadują ze sobą nowoczesne ulice i wąskie gliniaste ścieżki, bloki z wielkiej płyty i zabytkowe świątynie, nowoczesne biurowce i jurty. W jednej z buddyjskich świątyń w Ułan Bator, ku mojemu zdumieniu, natykam się na dyżurującego lekarza. Pacjenci cierpliwie czekają na dziedzińcu, po czym są zapraszani do małej klitki, gdzie za parawanem, w niezwykle skromnych warunkach, przyjmuje doktor. Wizyta jest krótka po osłuchaniu pacjent otrzymuje receptę, którą może zrealizować w funkcjonującym przy świątyni sklepiku. Komu nie pomoże lekarz, ten może wykupić u dyżurujących mnichów modlitwę w swojej intencji lub wysłuchać stawianych przez nich wróżb.
Dokoła rozciąga się niezmierzony step. Wbrew stereotypom nie jest on płaski – długo trzeba jechać żeby zobaczyć teren równy po horyzont. Krajobrazy Mongolii są bardzo urozmaicone. W ciągu stosunkowo krótkiego czasu zobaczyliśmy stepy, pustynie, góry, wygasłe wulkany, ogromne jeziora, rzeki, wodospady i wiele innych niezapomnianych widoków. Do tego mieliśmy szansę doświadczyć niezwykłej gościnności Mongołów. Mieliśmy namiot, ale zapraszali nas na noclegi do swoich jurt. Wieźliśmy własne jedzenie, jednak dzielili się z nami swoim. Bywało to kłopotliwe gdyż tamtejsze menu to; suszone sery i twarogi, herbata z kobylim mlekiem i solą, czasami tłusta, trudna do pogryzienia baranina. Jedyna potrawa, która przypadłą nam do gustu to chusiury – smażone na baranim łoju pierogi z baraniną i przyprawami. Nie wybrzydzaliśmy jednak widząc jak ciężkie i biedne jest życie na stepie. Całoroczne mieszkanie w jurcie, trudności z wodą, utrudniony dostęp do edukacji i służby zdrowia to tylko niektóre z problemów, z którymi borykają się tamtejsi mieszkańcy.
Podróż do Mongolii oprócz niezapomnianych wrażeń rodzi refleksję, iż wiele jest jeszcze miejsc gdzie zdobycze nowoczesnej medycyny nie dotarły. Mimo trudnych warunków ludzie dają sobie radę, a niektóre elementy medycyny naturalnej mogłyby być wykorzystane także u nas, gdybyśmy tylko chcieli się ich nauczyć i mieli odwagę je stosować.
Iwona Guć międzynarodowy konsultant laktacyjny, położna środowiskowo-rodzinna, prowadzi szkołę rodzenia w Gdyni,
|